sobota, sierpnia 23, 2014

Wołanie o krew

Bardzo radykalne komentarze można niekiedy przeczytać w internecie. I tak pod filmikiem pokazującym kierowcę wyprzedzającego na trzeciego obok słusznego oburzenia pojawiają się też i takie głosy - 

"Takiego bydlaka powinno się zastrzelić na miejscu jak wściekłego psa."

Niedawno na urlopie we Włoszech spotkaliśmy w kawiarni grupkę jak się nam wydawało sympatycznych Polaków. A że byliśmy na urlopie z psem szybko rozmowa zeszła na temat psów. Ktoś opowiedział o strasznym losie jakiegoś psa we wrocławskim, głodzonego i katowanego przez właściciela. A inny ktoś zaraz na to - 

"Takich ludzi to trzeba od razu wieszać, bo inaczej nigdy nie zrozumieją, że robią źle."

Rozumiem oburzenie w obu wypadkach ale w żadnym wypadku nie mogę się zgodzić na tak szybkie szafowanie karą śmierci i grożenie linczem. Może to tylko takie gadanie, może ci ludzie nie są aż tak żądni krwi jak mi się wydaje. Nawet jednak takie gadanie uważam za niebezpieczne. Jeżeli nie oni wykonają ten wyrok, który tak łatwo postanowili, to taka mowa stwarza dobry społeczny nastrój do linczu i samosądów. To język nienawiści i skrajnego radykalizmu. Wykroczenie innych chcą karać równie ochydnym wykroczeniem. Mówię "Nie" tej słownej nienawiści.

Evernote helps you remember everything and get organized effortlessly. Download Evernote.

niedziela, sierpnia 10, 2014

Starożytne wojny o Jezusa

Philip Jenkins, amerykański historyk specjalizujący się we wczesnym chrześciaństwie, napisał bardzo ciekawą książkę o początkach religii chrześciańskiej. Celem Jenkinsa było pokazanie jak przez pierwsze cztery do pięciu wieków chrześciaństwa kształtowała się jego powszechnie teraz uznana przez kościóły katolickie i ewangelickie doktryna. Jenkins skupia się szczególnie na temacie natury Jezusa. Kwestia czy był on Bogiem, czy człowiekiem, czy jednym i drugim jednocześnie, a jeżeli tak to w którym momencie Bóg wstąpił w człowieka Jezusa, była bardzo gorąco dyskutowana na przestrzeni tych pierwszych kilku wieków chrześciaństwa. Zwolennicy dowolnej teorii, a było ich w tamtych czasach mnóstwo, znajdowali na jej poparcie wystarczająco dowodów w ewangeliach czy pismach pierwszych chrześciańskich myślicieli. Wyznawcy każdej z tych teorii byli mocno przekonani o swojej prawdzie i wszystkim innym odmawiali prawa do poznania prawdy. Inni to byli heretycy i jako takich wykluczano ich z tego jeszcze młodego kościoła. Przy czym ponieważ raz jedni, a raz inni brali w tym sporze górę to obwinienia o herezję i wygnania dotyczyły wszystkich odłamów. Te ideologiczne animozje toczyły się nie tylko w listach i innych pismach, ale także nie stroniły od przemocy. Wygnanie, uwięzienie czy całkiem często mordowanie oponentów religijnych było wtedy powszechne. Jenkins porównuje stosunki wtedy panujące do fanatycznego islamu z czasów nowożytnych. Gotowość zlikwidowania inaczej wierzących siłą była nawet większa niż u współczesnych fundamentalistów islamskich. Unoszenie się honorem przy najmniejszym podejrzeniu o obrazę tej jedynej i słusznej religii i żądanie kary najwyższej było również na porządku dziennym. W końcowym efekcie te doktrynalne spory doprowadziły do rozłamu wewnątrz wczesnej religii chrześciańskiej albo inaczej mówiąc nie udało się wtedy stworzyć wspólnego kościoła wokół wspólnej doktryny wiary. Jenkins idzie nawet dalej, twierdząc, że spory tak dalece osłabiły kościoły wschodnie (Antiocha i Alexandria), że nie były one wstanie się obronić przed naporem muzułmanów.


Jenkins mocno podreśla, że obecna interpretacja wielu doktryn religijnych nie została chrześcianom dana poprzez ewangelie czy pisma wchodzące w skład Nowego Testamentu - nie wspominając o fakcie, że zestaw pism zawartych w Nowym Testamencie też kształtował się przez wieki. Pojęcie samego Boga (Trójcy Świętej)  i natury Chrystusa było dyskutowane (często przy użyciu przemocy) przez wieki. Różne pierwsze silne kościoły chrześciańske (takie jak Aleksandria, Antiocha, Konstantinopol czy Rzym) reprezetowały różne poglądy na ten temat i absolutnie nie chciały z nich zrezygnować. Również pierwsze sobory chrześciańskie (Nicea, Efez, Chalkedon) nie były zgromadzeniem teologów, na których w uczony sposób dyskutowano o interpretacji ewangelii i innych spornych kwestiach religijnych, a wygrywał ten, komu udało się innych przekonać siłą argumentów. Nie, te sobory to była próba uzyskania większości dla swoich idei za wszelką cenę. Wszelkie środki i metody były dobre, jeżeli prowadziły do tego celu. Nie przypadkiem drugi sobór w Efezie do dzisiaj określa się jako zbójecki. 

Nie tylko jednak biskupi i ludzie religii gorliwie walczyli o swoje interpretacje religijne. Również świecy władcy ingerowali w te dyskusje i próbowali przeforsować im przyjazną interpretację. Jak Jenkins pisze, o tym jak dzisiaj chrześcianie rozumieją Jezusa decydowało 4 patriarchów, 3 królowe i 2 imperatorów. Dyskuja miała więc nie tylko religijny charakter ale również polityczny. W gruncie rzeczy szło o władzę i wpływ na bieg wydarzeń. 

Czy na końcu zwyciężyła prawda? Jenkins mocno w to wątpi. Nie siła argumentów teologiczych decydowała o zwycięstwie, lecz pozycja polityczna spierających się, ich zdolność wpływania i mobilizowania fanatycznych mas. Jenkins pisze: 

"In the controversies of the fifth and sixth centuries, the outcome was shaped not only by obviously religious dimensions but by factors that seen quite etraneous. This was not a case of one side producing better arguments in its cause, of a deeper familirity with Scripture or partristic texts: all sides had excellent justifications for their positions. All , equally, prduced men and women who practiced heroic ascetism and who demostrated obvious sancity. waht mattered were the interests and obsessions of rival emperors and queens, the rol of competing ecclesiastical princes and their churges, and the empire`s military success or failures against particular barbarian nations. To oversimplify, the fate of Christian doctrine was deeply influenced by just how well or badly the empire was fighting Attila the Hun."

Jeszcze słówko o honorze. Jenkins podkreśla, że idea honoru i clanu, jeszcze ciągle mocno dominująca w obszarze morza śródziemnego, była bardzo często głównym motywatorem zwalczania religijnych oponentów. Nie religijne argumenty ale rzekomo urażona Boska duma pchała ludzi do czynów jakże niezgodnych z głoszoną przez nich religią i jej absolutnie niegodnych. Tak było przez wieki i tak jest do dziś.

"Driving extremism was the concept of honor. Througout the centuries, ideas of honor have often served as an underappreciated component of religious conflict, and not just within Christianity."